GlobuZ napisał(a):Byłem ostatnio z motoprezentu (dostałem od brata na urodziny), więc pokuszę się o krótką relacje
Całość odbywa się na torze w Ułężu. 40 minut to trochę mało, żeby się czegoś nauczyć, ale można powiedzieć, że chociaż "liźnie" się trochę bokolatania
Na miejscu (sobota) duża ilość ludzi - ze względu na inne "usługi" świadczone na tym torze (przejazdy Ferrari, Lamborghini itp.).
Byłem na czas, jednak pół godziny musiałem odczekać - trochę się tam gubią z organizacją z racji, że bezpośrednio na miejscu można też wykupić dowolną "usługę" (w tym też "kurs Drift'u").
Driftowozy sÄ… dwa - wspomniany Skyline oraz 200SX.
Mimo, iż na voucher'ze miałem jak wół napisane, że "zasiądę za kierownicą 360 konnego Skyline'a"...to trafiłem za kółko 200SX (Sky był w tym momencie "zajęty"). Doszedłem do wniosku, że niema sensu się wykłócać (i czekać kolejne 30 minut) skoro dla moich umiejętności (czyt.ich braku ) nie robi różnicy czy będzie to 200pare czy 300pare koni...a przynajmniej się ucieszyłem, że kierownica po dobrej stronie będzie
Instruktorów też jest dwóch - niestety imienia swojego nie pamiętam (emocje ) ale pan ok.50tki, ze sporym zarostem.
Jak się okazało, do drift'u wyznaczona jest tylko mała część toru. Cześć ta to mniej więcej: prosta, zakręt 90st., prosta, zakręt 90st., z czego połowa (na której pozwalają ćwiczyć) jest zraszana wodą przez polewaczki. Wyjście z jednego z zakrętów oraz cała prosta jest wyłączona z driftowania, ponieważ cytuje: "jest tuż obok trasy komunikacyjnej" (czyli miejsca gdzie Lambo i reszta przemieszcza się na i z dalszej cześć lotniska na której jeżdżą)....co w efekcie znaczenie zmniejsza pole do ćwiczeń, a przy 40 minutach każda minuta cenna
Nieugięty kolejnymi ograniczeniami wysłuchałem wstępnych nauk instruktora (który jak twierdzi "siedzi w driftcie od 15 lat") i zająłem miejsce pasażera, żeby "zobaczyć jak to się robi"....po kilku niezamierzonych "spinach" w wykonaniu instruktora usłyszałem, że "na tych świeżych oponach jeszcze nie jeździł" i to dlatego...i teraz moja kolej....ale zanim do tego przejdę, to jeszcze jedna uwaga odnoście "zgodności voucher'a z rzeczywistością" - kasków Sparco (jak i żadnych innych) nie wiedziałem nawet na parkingu, a pasy w 200SX miał tylko kierowca...może i przy prędkościach szkoleniowych ciężko o wypadek, ale zdarzyło mi się kilka razy przylutować bańką w pałąk klatki Dodatkowo kubeł kierowcy nie było regulowany, a przy moim wzroście miałem pozycję "ala babcia" - czyli kierownica praktycznie na brzuchu
OK - zaczynamy...pierwsze ~5 kółek instruktor każe mi (na jedynej prostej na której można driftować i która jest dodatkowo polewana wodą) tocząc się na jedynce kręcić jak najszybciej do oporu w prawo i w lewo. Jak już zlany potem pojąłem nauki "jak szybko kontrować", mogłem przystąpić do podjęcia próby wprawienia samochodu w tzw.kontrolowany poślizg. Instruktor wyjaśnił, że są na to dwie metody: "ręczny" lub "strzał ze sprzęgła", z tym, że zaznaczył, że ćwiczyć będziemy tylko ten drugi...OK...dwójka, zakręt, strzał ze sprzęgła i....jadę prosto w trawę Komentarz "za słabo strzeliłeś" - więcej gazu...OK...2, 3 próba również zakończona niepowodzeniem (na szczęście już nie na "zielonym" ) i dopiero wtedy uwaga, że "za bardzo skręcasz kierownicą i stąd nadsterowność, zamiast zamierzanej podsterowności"...OK...4 próba już o wiele lepiej - mocny strzał ze sprzęgła przy lekko skręconych kołach i...jest ślizg i nawet w miarę udana kontra. Następne dwie próby niestety zakończone "spinem", więc instruktor każe się przesiąść i "ja ci pokaże jak to się robi" Na początek "spin", a później i owszem udana próba, jednak przypominająca bardziej pierwszą z moich udanych niż coś ala "pro"
Wracam za kierownicę, jeszcze dwie próby (z czego jedna dała radę) i...wracamy na parking
Reasumując: w 40 minut ciężko nawet wyczuć nowy samochód, zwłaszcza jak ktoś, (tak jak ja) nie siedział wcześniej za kierownicą tylnonapędoca (w moim przypadku nie licząc Omegi teścia ), a co dopiero mówić o nauce drift'u. Do tego sam instruktor sprawiał wrażenie jakby się strasznie męczył (zapewne przez upał ) i nie zwracał uwagi na popełniane przeze mnie błędy - przez co większość czasu robiłem wszystko źle Może przy 3-4tej lekcji człowiek stwierdzi, że "coś tam już umie", ale moim zdaniem lepszym sposobem nauki byłoby kupienie starej Sierry albo "3jki" za 3-4 tysie i zgłoszenie się z prośbą do doświadczonego Driftera o kilka porad lub/i możliwość potrenowania pod jego okiem.
Jedną z najważniejszych nauk jaką z tego wyciągnąłem, jest jeszcze większy SZACUNEK dla wszystkich którzy potrafią to robić - tylko utwierdziłem się w przekonaniu, że trzeba naprawdę DUUUUŻO ćwiczyć, żeby mieć takiego skilla jak ludzie startujący chociażby w SDC
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 4 gości