Chcialbym poruszyc dosc wazna kwestie, ktorą jest budowanie customowych elementow zawieszenia na zamowienie.
Jest to element najbardziej odpowiedzialny za nasze bezpieczenstwo i bezpieczenstwo osob, ktore jezdza z nami, lub obok nas, na drodze- czy na torze.
Nie wspominam o robieniu tego samemu dla siebie, bo raczej nikt nie czujacy sie na silach sie za to nie bierze i raczej zdaje sobie sprawę ze swoich umiejętności i tego, co może wyniknąć z lipy, jaką zrobi.
Mowie o zlecaniu stworzenia czesci zawieszenia osobom/firmom postronnym.
Do napisania tych calkowicie subiektywnych spostrzezen zmusila mnie sytuacja, ktora zdarzyla sie kilka dni temu, ale zacznijmy od poczatku.
Kiedy 2 lata temu zaczynalem budowac swoje auto, mialem slabe pojecie o mechanice aut, a juz w ogole o budowaniu zawieszenia. W zwiazku z tym, po jakims tam researchu, zlecilem zrobienie zawiasu FUNO, ktory to wykonaniu roboty zasluzyl sobie na moj szacunek patrzac na to, co wykonal. Wszystko wygladalo ŁADNIE, schludnie i porządnie.
Jednak tutaj zaczyna się całą historia... Za pierwszym razem, gdy zawracałem autem i wahacze mi pękły, myślałem, że to jednorazowa sytuacja, która wynikła np. Z mojego błędu ustawienia kół, czy złej zbieżności.
Po tym incydencie dostałem w ramach gwarancji nowy zestaw wahaczy, ulepszony i tym razem PANCERNY. Oczywiście wszystko wykonane perfekcyjnie wizualnie i z zapewnieniami, że będzie kozak na miarę wisefaba.
No i co? Nie słuchałem opinii innych forumowiczów, że spawy są za słabe, że konstrukcja zła. Po prostu wierzyłem, że to się nie może zepsuć i że musi wszystko być dobrze...
Za drugim razem, kiedy już FUNO poprawił mi wahacze na jednoczęściowe, pogięły się na Wyrazowie, gdzie po prostu wyjeżdżałem z parku maszyn na tor i za mocno skręciłem kierownicą...
Na szczęście było to tylko wygięcie I kilka godzin później, miałem już je sprasowane w Częstochowskich firmach I pospawane tak, żebym mógł dalej upalać.
...Oczywiście znowu się wygięły
Wtedy nerwy, lekko mówiąc mi puściły.
Zaatakowałem chłopaków z FAT o złe zrobienie wahaczy dlatego, bo straciłem dwa dni jazdy i kupe siana po to, żeby zawiodła jedyna rzecz w aucie, którą zleciłem profesjonalistom, a nie robiłem jej sam...
Oczywiście po kilku tygodniach otrzymałem kolejne wahacze, tym razem naprawdę dobre, na których upalam do dzisiaj.
(Porównanie)
Cała sytuacja obeszła się bez większego echa, dogadaliśmy się i nie było żadnego sporu, a ja nadal chciałem robić różne mody u FUNA.
Wszystko było w porządku, nic nikomu się nie stało, a ja otrzymałem nowe, naprawdę dobre wahacze za cenę materiału.
I wszystko skończyłoby się dobrze, nie pisałbym nic na forum- bo nie mam zamiaru nikogo atakować i zabierać komuś klientów, dopóki nie zdarzyłaby się kolejna wpadka, tym razem z piastami.
Jako, że znowu chciałem zaoszczędzić, postanowiłem zamówić customowe piasty u FUNO, które miały mieć 5 otworów zamiast 4ech, standardowych Nissanowskich.
Wszystko wyglądało pięknie, schludnie-oczywiście spawy pierwsza klasa, nienaganny kontakt i szybka wysyłka.
Nowy pierścien w miejscu starego, obspawany z przodu I jak zapewniał FUNO wciśnięty na siłę tak, że nie miało prawa się to ruszyć.
No i…po miesiącu jazdy na wprost, przy docieraniu silnika I nie przekraczaniu 100km/h stało się to...
Pierścień pękł na spawie w obu piastach, natomiast w jednej z nich odpadł przy wyciąganiu szpilki i spadł na ziemię...
Niestety tym razem zdenerwowałem się już naprawdę konkretnie ale tylko z jednego powodu.
Nie dlatego, że jest to kolejny fuckup ze strony FAT, nie dlatego że znowu unieruchomiło mi to auto na kilka dni i nie dlatego, że musiałem sobie to sam pospawać na własną rękę (oczywiście FUNO chciał to poprawić i przeprosił mnie za ten błąd, co doceniam).
Nie wytrzymałem dlatego, bo jechałem tym autem do ślubu i przez tydzień jeździłem Nissanem na zakupy z moją żoną i nienarodoznym jeszcze dzieckiem...
Felga z założoną pękniętą piastą po mocniejszym kopnięciu już na lewarku zaczęła myszkować, bo pierscień po prostu spadł z piasty.
Nie oceniam i nie atakuję. Ten tekst nie ma na celu obrażenia chłopaków z FAT, bo dobrze wiemy wszyscy, że mają świetne pomysły i bardzo dobre wykonanie niektórych elementów.
Ale jak dla mnie: wszyscy, nie tylko FUNO powinni zastanowić się nad swoja pracą i tym co wypuszczają spod swoich rąk. A zwłaszcza kiedy tyczy się to bezpieczeństwa ludzi, użytkujących ich NIEPRZETESTOWANE projekty.
...Oczywiście w tym wszystkim jest sporo mojej winy. Spytacie po co robiłeś u nich kolejne rzeczy, kiedy wychodziły fuckupy? Nie wiem. Może chciałem zaoszczędzić, a może kolejny i kolejny raz wierzyłem, że będzie dobrze. W końcu spawy są przepiękne, a auta zawracają w miejscu. Szkoda, że nie na torze, nie w boju i nic nie jest przetestowane.
Pamiętajcie, że zawsze może być tak, że ktoś się naprawdę nie zna. Wtedy wcisnąć klientowi można wszystko. Ale czy o to chodzi?
Podsumowując.
Sprawdzajcie proszę kilkukrotnie to, co robicie dla klientów i naprawdę: dajcie to komuś do przetestowania.
Naprawdę nie myśli się zbyt trzeźwo w takich sytuacjach i dlatego nikogo nie chcę urazić, a tekst nie jest nauczką tylko dla FUNO. Chciałbym żeby była to taka lekcja pokory dla każdego, kto bierze się za przeróbki zawieszeń...
Jeśli nie napisałbym tego tekstu, a komuś naprawdę stałaby się krzywda, byłoby naprawdę słabo.